środa, 29 lipca 2015

HALO, HALO - to ja!

Witajcie!
Z przykrością muszę Was powiadomić, że zawieszam tego bloga.
Jednak nie przejmujcie się. 
Znajdziecie nas na:

http://divinainfernum.blogspot.com/
Peaceheaven
,, Wojnę prowadzą Anioł z Demonem, o nasze dusze kłócą się. Z prawej strony Anioł wylewa łzy, z lewej Demon grzmi. Z tej kłótni burza powstaje, a nasze dusze wolne po niebie wędrują."
Zapraszam razem z Brave.

Od teraz mówcie mi... Mvetta! ;3

środa, 8 października 2014

(0, 4) Polowanie.

 "Sumienie nie powstrzymuje od grzechów, przeszkadza tylko cieszyć się nimi."


- Kiedy w końcu wrócimy do domu? - zapytał po raz kolejny Felix.

- Jeśli się nie przymkniesz, to cię tu zostawię - warknął Seth, przemieniając się z powrotem w człowieka i podbiegając do reszty Trygonów.

 - Po co w ogóle musimy chodzić w te strony? Wiadomo, że Arygoni nie pojawią się, a tak poza tym...

- Posłuchaj Glucie  - przerwał mu Seth. - Jeżeli twój ojczulek kazał nam codziennie patrolować te tereny to nie mamy wyboru. Musimy to robić. Ty też - wysyczał przez zęby.

 Nagle gdzieś z oddali coś błysnęło. Seth, Felix oraz inny Trygon stanęli jak wryci, rozglądając się dookoła.

- Co to było? - szepnął przerażony Felix.

- Ogień - mruknął Seth, nadal patrząc w tamto miejsce. - Jakiś kilometr od nas. Patrick - zwrócił się do  drugiego Trygona - Ty idziesz po mojej lewej, a ty Glucie... - zerknął na niego, uśmiechając się drwiąco. - Pokaż co potrafisz.

   Nie czekając na odpowiedź, Seth rzucił się do przodu, przemieniając swoje ciało w wilka i zaczął biec.

- Rusz się - powiedział Patrick, uderzając w ramię Felix'a.

 Po chwili obaj biegli za Sethem.

***

  Felix biegł najszybciej jak mógł ale i tak nie potrafił ich dogonić. Z trudem przedzierał się przez gęste zarośla, kalecząc sobie łapy i brudząc błotem swoją szarą sierść. Natomiast Seth oraz Patrick ścigali się i kłapali na siebie paszczami, zupełnie jakby to była zabawa. Nagle zatrzymali się i wrócili do swoich człowieczych postaci.

- Tam - szepnął Seth, kiedy Felix do nich dołączył.

   Kilka metrów przed nimi stała dwójka nastolatków, która najwidoczniej się ze sobą sprzeczała. Chłopak  jadł, natomiast dziewczyna podnosiła z ziemi coś owiniętego szmatką.

    Zapach spalenizny dotarł do Trygonów.

- Lis. Głodny jestem - jęknął Patrick, zaciskając swoje pulchne knykcie coraz bardziej.

- Cicho -warknął Seth.

    Za krzaków wyszła jeszcze inna dziewczyna. Uśmiechała się szeroko, trzymając w dłoniach kubki.

  Felix oniemiał. To była najpiękniejsza dziewczyna jaką w życiu widział. Długie blond włosy, szczupła sylwetka i śliczna twarz zrobiły na nim wrażenie.

- Avis -mruknął Seth, uśmiechając się szeroko. - Czas się zabawić.

 Nim Felix zdążył odwrócić wzrok, Seth stał się już czarno-szarym wilkiem.  Zaczął przeraźliwie wyć ustawiając się do ataku. Patrick podekscytowany zawtórował mu także wyjąc. Po chwili obaj ruszyli do ataku.




  Zbliżała się noc, gdy czterech Arygonów wybrało się na polowanie. Mags była temu przeciwna, ale cóż ona może zrobić? Nikt jej nie słuchał i tak oto robi za niańkę.

- Nie zwracać na siebie uwagi i macie być cicho - powiedziała, rozprostowując swoje białe skrzydła. Zerwał się wiatr.

- Zbiera się na burzę - rzuciła Rosie swoim cichym głosikiem.

- Więc nie traćmy czasu. Macie okazje rozprostować swoje imponujące skrzydła. Do dzieła! - krzyknęła Staruszka, biegnąc w stronę urwiska za domem.

Dom znajdował się w dziwnym miejscu. Można było trafić tu tylko przez drogę leśną. Co prawda Arygoni rzadko przyjmowali gości, ale zawsze byli ostrożni. Na około rosły wysokie drzewa, opadające na dach starego budynku, a za nim znajdował się "pas startowy" Arygonów. Na dole była woda. Nie wiadomo skąd się pojawiła.

Evelyn ostrożnie wysunęła skrzydła. Pamiętała te czasy kiedy to sprawiało ból. Czuła jak rozrywa się jej skóra na plecach, lecz teraz było inaczej.

- Cudowne uczucie - mruknął Damen.

- Przyznam ci rację - powiedziała Eve, przyglądając się swoim ciemnoniebieskim skrzydłom.

- Długo będziecie się tak zachwycać? - zawołała Rosie płynnie krążąc nad nimi. Świetnie sobie radziła w lataniu. - I tak moje są najładniejsze, bo są szare!

- Szary to taki nijaki - stwierdził Damen, biorąc rozpęd nad przepaść. Wzbił się w powietrze, machając czarnymi skrzydłami.

- Szary jest śliczny! - sprzeczała się Rosie. Miała rację, jej pióra były wyjątkowe. - Evelyn! Zrób coś z nim.

- Już do was dołączam - mruknęła dziewczyna. Ściągnęła skrzydła w tył i zaczęła biec. W ostatniej chwili skoczyła, rozkładając wszystkie piórka, które do tej pory były ściśnięte przez te większe.

Lecieli we trójkę obok siebie tak, aby nie stykać się skrzydłami. Widzieli w oddali Mags, która frunęła z wiatrem. Dali jej spokój, którego potrzebowała. Należy jej się coś od życia.

- Lądujemy na tej pustej polanie- rzucił Damen, krążąc kółka wokół dziewczyn. Kiwnęły na znak zgody i jednocześnie zwinęły skrzydła w tył. Pochyliły się głową w dół po czym poczuły prędkość wiatru przy spadaniu. W ostatniej chwili wyrzuciły skrzydła na boki. Zaczęły się śmiać jeszcze czując adrenalinę w żyłach.

- Wariatki - warknął Damen, lądując obok.

- No daj spokój - mruknęła Rosie. - Rozluźnij się - mrugnęła do niego oczkiem. Sprawnie schowała skrzydła.

- Idziemy na jedzonko! - krzyknęła Evelyn w biegu do lasu.

- Schowaj skrzydła, bo się zaczepisz i połamiesz! - pouczył ją Damen, biegnąc za nią. - I nie biegnij. Nie mam zamiaru być porażony prądem.

- A sorrki - mruknęła Eve. - Kilka razy dostałam od Mags, więc...zdążyłam się przyzwyczaić.

- Ale ja nie - warknął Damen i przyłożył palec do ust. Dziewczyna zaczęła nasłuchiwać.

- Nic nie sły... - nie dokończyła. Chłopak zerwał się do biegu. Wrócił sekundę później. Mrugnięcie oczami i cała akcja przegapiona. W ręku ściskał dwie wiewiórki.

- Chcesz? - spytał. Dziewczyna pokręciła głową. Nasłuchiwała. Potarła palce prawej dłoni, aby mieć gotowy ogień do ataku.

- Mam cię - szepnęła na widok wychodzącego lisa. Posłała ogień w jego stronę celnie podpalając mu głowę. Eve rzuciła się w stronę zwierzęcia, którego skóra zdążyła zająć się ogniem.

- Krew ci cała zejdzie - mruknął Damen.

- Wolę jeść krwiste mięso niż tylko pić - rzuciła beztrosko Evelyn. Zza paska wyjęła wcześniej przygotowany ognioodporny mały kocyk. Zgasiła nim pozostałości lisa.

- To już pieczone mięso - zaśmiał się chłopak wyciskając do gardła resztki wiewiórki.

- Może takie lubię?! - warknęła Jones odrywając ciepłe mięso.

- Co masz, co masz? - spytała Rosie wyłaniając się zza drzewa. Miała w ręku trzy kubki. Jeden podała dla Damen'a, a drugi Evelyn.

- Krew? - spytał zdziwiony chłopak.

- No? To oczywiste, że nie będę pić prosto z jakiejś zakażonej rany biednego zwierzątka - powiedziała słodka Rose i usiadła pod drzewem. - Owieczka. Najlepsza krew jaką w życiu piłam.

- Skąd ty wytrzasnęłaś owce?! - krzyknęła Eve, wycierając usta od wypitego napoju.

- Na tej polanie obok... no co się tak patrzycie?

- Zabiłaś zwierze? - zapytał poważnie chłopak.

- Nie! To okrucieństwo! - pisnęła Orey.

- To jak... ty... to? - Evelyn wskazała na kubek.

- Aa to już moja słodka tajemnica, ale owieczka żyje i ma się całkiem dobrze. Wcale jej nie brakuje tej krwi - tłumaczyła lekko spanikowana. - Taaak! Ona zginęła! Rozumiecie? Zabiłam ją.

- Oj Orey... taka nasza natura - powiedział spokojnie Damen. Evelyn ostrożnie ją objęła.

- Jest teraz w lepszym świecie, gdzie nikt jej nie zje - szepnęła. - Pływa sobie na różowych chmurkach z...

- Ciii - uciszył je Damen. Chwilę później rozległo się kolejne wycie.

- Wilk? Trygoni? - zapytała bezgłośnie Jones.

- Brawo, geniuszu - warknął Damen. - Są blisko.

- Ajć - pisnęła Rosie. - Zniknęłam. Teraz muszę pamiętać o tym, bo będzie kiepsko i zimno bez ubrania - skrzywiła się.

- Dasz radę - rzuciła Evelyn. - Ilu ich jest?

- Tu biegnie trzech - powiedział Damen, wpatrując się w jeden punkt. Kilka minut później usłyszeli trzask łamanych gałęzi.

- W nogi! - krzyknęła Evelyn Jones rzucając płomieniem w jednego z wilka, który ku jej zdziwieniu odbił jej płomień otwierając paszczę. Chłodne powietrze zmroziło krew w żyłach. Damen pociągnął Eve w swoją stronę i zaczęła się gonitwa.

~*~
Witajcie :3
Tak :c Rozdziału bardzo długo nie było, ale mam nadzieję, że mimo tego Nas nie opuścicie.
Miałyśmy pewne problemy prywatne i z pisaniem.
Ten rozdział miał być dłuższy, alee niech już tak zostanie :)

Dziękujemy za komentarze pod poprzednim rozdziałem ;*
N. & A. 

PS  Mam problemy z przecinkami! Przyznaje się bez bicia xd

wtorek, 5 sierpnia 2014

(0, 3) Witajcie Trygoni.

Nawet wróg może okazać się dobrym słuchaczem.

~A~

   Damen Heso leżał na łóżku wpatrując się w sufit. Nie mógł nigdzie iść, ponieważ Evelyn była w łazience. Strasznie dłużył mu się czas. Zawsze używał swojej mocy nawet przy myciu. Dlatego też denerwował się na Evelyn. Musi poprosić Alex'a o przedłużenie ich "smyczy" albo w ogóle o zdjęcie.
- Evelyn! Nudzi mi się! - krzyknął przewracając poduszkę na drugą, chłodniejszą stronę.
- Rozbierz się i ubrań pilnuj! - odkrzyknęła Eve.
- Dobrze, skarbie! - Chłopak zaśmiał się pod nosem. Widział przed oczami jak się złości. Uwielbiał na to patrzeć.
- Nie! Żartowałam, idioto! - Dziewczyna wychyliła głowę przez drzwi.
- Przyszłaś popatrzeć na moje ciałko? - zaśmiał się Damen.
- I nie mów do mnie skarbie - powiedziała ignorując jego pytanie. Naprawdę myślała, że się rozbierze. Z nim nigdy nic nie wiadomo.
Damen uśmiechał się pod nosem. To może być ciekawe doświadczenie poznać bliżej Evelyn. Zawsze się kłócili. To Damen miał być tym najlepszym dopóki nie zjawiła się ona.
- Cześć Rosie - mruknął znudzonym głosem kiedy usłyszał trzaśnięcie drzwiami.
- Oj, sorrki. Pomyliłam pokoje - powiedziała dziewczyna.
- Nie, nie Evelyn jest w łazience. Czemu ciebie nie widzę? - spytał dopiero zauważając, że w pokoju nikogo nie ma.
- Udało mi się rozwinąć moją umiejętność! Tylko muszę pamiętać, że jestem niewidoczna, bo inaczej się pojawię bez... ubrania. - Heso słyszal jej zażenowany głos. Zaśmiał się pod nosem.
- Na mózg ci padło, że gadasz sam do siebie?! - rzuciła Evelyn wychodząc z łazienki.
- Rozmawiam z Orey - odparł spokojnie. Ziewnął przymykając oczy.
- Ajć! - pisnęła Rosie.
- Nie otwieraj oczu! - krzyknęła Evelyn. Zgarnęła bluzkę z krzesła i podała ją dziewczynie, która właśnie stała nago. Szybko narzuciła na siebie ubranie.
- Dzięki Eve - szepnęła. - Nienawidzę tego. Ciągle znikają mi ubrania!
- Och - westchnął Damen. - Czemu się ciebie posłuchałem? Ej, to moja koszulka - powiedział patrząc na Rosie.
- Później ci ją zwrócę, Panie Heso - mruknęła Rose wychodząc z pomieszczenia.
- Rany, Damen - warknęła Evelyn. - Mógłbyś ją oszczędzić.
Dziewczyna przeczesała palcami włosy i spięła w wysokiego kucyka.
- Muszę iść na polowanie, bo jak mamy razem spędzić noc... - Damen pokręcił głową.

***

Alex Dente siedział w swoim gabinecie. Był z niego dumny. Zawsze o takim marzył. Stare okno oświetlało część pomieszczenia, półki uginały się pod ciężarem książek, a w centrum pokoju siedział sam Profesor. Z tego miejsca miał widok na cały gabinet. Alex westchnął spoglądając na stertę papierów. Przetarł zmęczone oczy i oparł głowę o fotel.
- Cisza i spokój - mruknął do siebie. Nie nacieszył się tym długo. Do gabinetu wparowali uczniowie.
- Pukać, pukać, pukać! - krzyknął Profesor. Otworzył oczy i spojrzał na dwójkę swoich podopiecznych. Kiwnął głową na kanapę. Damen i Evelyn usiedli bez żadnych kłótni. - Co was tu sprowadza?
- Chcemy na polowanie - powiedział pewnym głosem Damen.
- A ja chcę gwiazdkę z nieba - mruknął Alex. - Nie mam czasu żeby z wami iść.
- Pójdziemy sami - odezwała się dziewczyna. - No weź Alex... nie bądź taki. Jesteśmy odpowiedzialni.
- Tylko musisz nam zwiększyć te coś. - Damen wskazał na zegarek. - Nie możemy polować będąc tak blisko. Alex westchnął i mruknął pod nosem.
- Weźcie Rosie. - Profesor sam nie wiedział czemu się zgodził. - Żebym tylko nie żałował swojej decyzji.
- Dzięki Alex! - pisnęła Evelyn. - Przyniesiemy ci kawałek dzika - mrugnęła oczkiem i wstała z kanapy.
- Hola, hola. Zwiększ nam "smycz"! - rzucił Damen. Alex Dente wyciągnął z szafki małe urządzenie. Popikał kilka razy i mruknął "gotowe".
- Widzisz gdzie chodzimy? - spytał podejrzliwie Damen.
- Tak - powiedział spokojnie Alex. Machnął ręką jakby wyganiał wstrętne muchy. Uczniowie wyszli z gabinetu. Spojrzeli na siebie zadowoleni. Pierwszy raz bez żadzy mordu w oczach.
- Rosie! - wrzasnął Damen. - Rosie, kotku! Orey do cholery jasnej wiem, że tu jesteś.
- Czego się drzesz, pawianie? - powiedziała słodkim głosikiem. Praktycznie nigdy nie podnosiła głosu. Śmiesznie wyglądała jak się złości.
- Idziemy na polowanie - odparła Evelyn.

~T~

  Gabriel Wall zawsze twierdził, że muzyka uspokaja umysł, ułatwia wzlot myśli, a kiedy trzeba, pobudza do walki. Teraz, gdy  jego palce wędrowały  po czarnych i białych klawiszach był zupełnie spokojny. Wszystko straciło sens i był tylko on razem ze swoim fortepianem. Wojna stała się nieważna,a wszelkie problemy zniknęły.
    Tylko muzyka.
Nagle przerwał grę uderzając pięściami w klawisze.Obrócił głowę i spiorunował wściekłym spojrzeniem Seth'a.
- Czego? -warknął
- Ekhm, przepraszam... -odezwał się chrypliwie chłopak. -Kazał mi pan przyjść, profesorze.
- Usiądź -rozkazał Gabriel wskazując ręką na kanapę tuż obok instrumentu.
Seth ruszył powoli w stronę miejsca rozglądając się po pokoju. Nigdy wcześniej tu nie był. Było pełno książek, które leżały niepoukładane na półkach lub po prostu na podłodze razem z innymi papierami.Nie tak to sobie wyobrażał.
- Zastanawiasz się pewnie czego od ciebie mógłbym chcieć? -mruknął profesor podchodząc do stolika i nalewając sobie brandy. -Arygoni już o nas wiedzą. To pewne. Jak znam tego głupca, Alexa Dente, to wyśle kogoś na polowanie.
- Na polowanie? -Seth zmarszczył brwi. -Na nas?
- Czy pod tą brązową czupryną kryje się jakiś mózg? -prychnął profesor upijając spory łyk ze swojego kieliszka. -Oczywiście, że na nas, idioto.
- I co pan z tym zamierza zrobić? -wysyczał Seth przez zęby.
Gdyby to ktoś inny go obraził...już by nie żył.
- Zrobimy im niespodziankę - odrzekł Gabriel uśmiechając się lekko. -A ty pokażesz mojemu synowi jak to się robi.

***

   Kiedy Seth wracał z powrotem do siebie w jego głowie kłębiły się miliony myśli. Czy to jest w ogóle potrzebne? Arygoni są słabi, nie wygrają żadnej kolejnej bitwy. Ten stary Wall chce się chyba bawić w myśliwego.  Na dodatek pilnować jego syna, tego niezdarę. Jaki będzie pożytek z Trygona zmieniającego się w wielką obrzydliwą maź?
Oczywiście, że na nas, idioto.
Idiota?!
- Pokazałbym mu idiotę - syknął Seth zaciskając nerwowo dłonie. -Ten starzec powinien uważać co mówi.Gdyby jeszcze trochę...
- Cześć Cadrey - przerwał mu czyjś głos zza jego pleców.
- Corinne -cmoknął Seth. - Ładnie wyglądasz. Nowe ubranie, makijaż? A może przeszczep twarzy?
- Daruj sobie słowne potyczki. Czego chciał Wall? - spytała podchodząc bliżej, wystarczająco blisko, by poczuć bijący od niego chłód
- Mamy spotkać się z Arygonami -odpowiedział uśmiechając się leniwie. - No wiesz, kilku adeptów, ja i  Glut.
- A ja?
- Po co nam ktoś, kto nic nie potrafi? - Seth uniósł brew uśmiechając się przy tym drwiąco.
- Jakoś zabieracie Felixa! - krzyknęła Corinne.
- Bo on jest synem profesorka, a także dlatego, że... - Seth pochylił się tak, że ich twarze dzieliło od siebie kilka centymetrów - ...on przynajmniej ma jakąkolwiek moc.
Spojrzał jej w oczy i zaczął się śmiać. Obrócił się na pięcie i ruszył dalej w ciemny korytarz zostawiając Corinne samą.
Drań - pomyślała.

~*~
Czeeść, jak wrażenia po trzecim rozdziale?

W końcu pojawili się Trygoni! Da, da ale to nie ja pisałam xd
Zaczęłam współpracę z Agnieszką ;3 Ona zajmie się opisywaniem Trygonów, a ja zostanę przy Arygonach.

#Normalna 

piątek, 25 lipca 2014

(0, 2) Zabawa zabawą, lecz praca czeka.


Nawet Ci, którzy ratują świat mają ograniczone możliwości.

  Evelyn Jonest wyszła zła – a raczej wściekła – ze spotkania.. Alex dokładnie wiedział jak działają na siebie i zrobił to specjalnie! Ugh...już ja dam mu kiedyś popalić - pomyślała dziewczyna przemierzając długi korytarz.
- Evelyn! - Usłyszała za sobą potężny głos Alex'a. Świetnie, jeszcze tego by brakowało, żeby czytał jej w myślach.
- Co?! - warknęła, odwracając się do niego.
- Nie tym tonem - ostrzegł. - Do gabinetu.
- Nie zdążyłam dojść do pokoju, a już coś nabroiłam? - rozłożyła bezradnie ręce.
- Takie życie, maleńka. Idziemy - dodał ostrzej. Bez dalszego dyskutowania ruszyła za nim. Profesor Dente rozejrzał się po korytarzu.
- Damen! - krzyknął w korytarz na prawo. - Zdaje mi się czy miałeś czekać na mnie pod gabinetem?
- Zdaje się panu! - odkrzyknął mu chłopak.
- Heso! Mam cię ściągnąć tu siłą, czy sam przyjdziesz?
- Nie będę przebywał z nią w jednym otoczeniu!
- A ja mam to w dupie - warknął Profesor. Zamachnął się ręką i przyciągnął Damen'a za koszulę. Trochę za szybko, dlatego uderzył o ścianę. Dopiero poznaje swoją nową moc.
- Sorcia, jeszcze nad tym nie panuje - mruknął beztrosko Alex. Evelyn zachichotała pod nosem. Taki profesor to tylko tutaj. Witajcie w akademii "Pod kluczem"! Buahaha. Eghem Evelyn ogarnij swoje myśli.
- Kiedyś było o wiele łatwiej zajmować się młodzieżą - mruknął Alex Dente, prowadząc ich do swojego gabinetu. - Ta dzisiejsza strasznie pyskuje i pewnie myśli, że ujdzie im to na sucho.
- Tak jak zawsze - odparł obojętnie Damen. - To jest życie, kochanie.
- Przymknij się, Heso. Rozmawiam ze swoim drugim ja - warknął na niego Profesor. Chłopak uniósł ręce w geście poddania. Dotarli do gabinetu.
- Siadać - rozkazał Alex.
- Jedna kanapa? Ja i on? - prychnęła.Evelyn. - To się nie uda.
- Zapomniałaś, skarbie? Mamy wspólny pokój - zaświergotał Damen. Jones zmrużyła oczy.
- Nie. Mów. Do. Mnie. Skarbie - wycedziła, opadając na kanapę.
- Jasne, skarbie - powiedział obojętnym tonem. Jedynie dzięki swojej szybkości zdążył uciec od kuli ognia, którą wysłała mu Evelyn Jones.
- Dość tego - warknął Alex Dente, unosząc obie ręce do góry. Swoją moc skierował w dwójkę nastolatków. Podniósł do góry i rzucił na kanapę. - Powiedziałem siadać.
- No dobra. Spokojnie. Tylko się droczyliśmy - wytłumaczyła dziewczyna.
- Spaliłaś mi kwiatka! - powiedział z wyrzutem Alex. - Od mamusi! - westchnął, przywracając kamienną twarz, na której widok od razu każdy dostawał dreszczy. Otworzył jedną z szuflad biurka w poszukiwaniu pudełka.Wyjął je na wierzch.
- No i mam - mruknął, podając swoim uczniom dwa zwykłe zegarki, które wyciągnął z pudełka.
- Wiem, spóźniłam się dzisiaj na zebranie, ale... - zaczęła dziewczyna, lecz Profesor uciszył ją machnięciem ręki.
- Zakładać, bez gadania - spojrzał wymownie na Damen'a. Podopieczni Alex'a założyli zegarki. - Świetnie. Teraz, gdy tylko się oddalicie od siebie na kilka metrów, porazi was prąd, a wasze moce nie będą działać - obwieścił wesołym tonem. - I nawet nie próbuj go spalić, Evelyn. Możecie iść. Może w końcu zaczniecie siebie tolerować. Jak mamy iść na polowanie, skoro wolicie siebie nawzajem zabić? Trygoni was zjedzą, a nawet tego nie zauważycie.
- Bez przesady, Profesorze - prychnął Damen, wycofując się do wyjścia.
- Trzy, dwa... - odliczał Alex. Spadło do zera i obaj uczniowie zostali porażeni prądem. - Ups, za daleko.
Profesor wrócił do przeglądania swoich papierów.
- Idziemy Evelyn - powiedział chłopak, zaciskając zęby. Dalej czuł wstrząs.
- Nie będziesz mi rozkazywał - żachnęła dziewczyna, odrzucając włosy na bok.
- Nie? Wystarczy jeden krok, a prąd się znowu odezwie.
- Nie! - krzyknęła, szybko wstając z kanapy. - Jesteś kochany, Profesorze - rzuciła na odchodne.
- Wszyscy mnie kochają! - odkrzyknął Alex, a w tym czasie w drzwiach z Damen'em i Evelyn minęła się Aila. Spojrzała na nich ze zdziwieniem i zamknęła za sobą drzwi.
- Co im się stało? - zapytała zszokowana.
- Zastosowałem metodę zegara - mruknął zadowolony z siebie Alex. - O, przyniosłaś kawę - powiedział, wyciągając rękę po kubek. Idealnie się do niego przysunął.
- Duma mnie rozpiera, że to ja odkryłam u ciebie tę moc - zachwyciła się Aila, siadając na kanapie.
- Nie powinnaś być na zajęciach? - zapytał Alex, popijając gorący napój.
- Niedziela. Wolne od pracy.
- Niedziela. Mnóstwo roboty z tymi bachorami bez zajęcia - westchnął.
- Daj spokój. Mamy tak mało ludzi...a Trygoni się zbliżają. - Aila czuła, że dobry humor rozpadł się na dobre. Koniec błogiej sielanki, która trwała kilka miesięcy. Trygoni nabrali siły i chcą zemsty.

***

W tym czasie Rosie Orey była u Mags. Kochanej staruszki, która zawsze służyła z pomocą. Tym razem chodziło o moc dziewczyny. Nie umiała nad nią zapanować i znikała w najmniej odpowiednich momentach. Sklepy, łazienki, miejsca publiczne zatłoczone przez ludzi.
- Chyba jak się boję, to znikam - wyznała Rosie swoim słodkim głosikiem.
- Sprawdzimy to - powiedziała Mags. - Pomyśl o czymś strasznym, wstydliwym dla ciebie. Święty Boże nie skupiaj się tak, bo jeszcze bąka puścisz.
- Mags - zajęczała dziewczyna.
- Przepraszam. Zbyt dużo czasu spędzam z Evelyn.
- Zdecydowanie - potwierdziła Rosie i zniknęła. - Hej! Gdzie moje ręce?!
- Spokojnie, co ci siedzi teraz w głowie?
- Eve - szepnęła. - Boje się Evelyn? Ale ona jest słodka.
- Do najsłodszych nie należy - mruknęła Mags.


~*~
Oj zdecydowanie do najsłodszych nie należy.
Em trochę mało poważna byłam przy pisaniu i rozdział...taki :D
Normalna ;*

środa, 16 lipca 2014

Liebster Award

Dziękuję za nominację twórczyni bloga Believe in dreams do Liebster Award :)
 
Taki zaszczyt :3 Mmm jeszcze raz dzięki.

,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonywaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na jedenaście pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz jedenaście osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im jedenaście pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."


Pytania zadane przez  Kazio Dobosz.


1. Jaki jest Twój ulubiony rodzaj muzyki?
Słucham co mi wpadnie w ucho, ale najczęściej pop ;3
2. Gdybyś musiała, wybrałabyś okulary czy soczewki kontaktowe?
Mam dość już okularów i chciałabym wymienić na szkła.
3. Gdybyś miała wybierać: liceum czy technikum, co byś wybrała i dlaczego? Jeśli już uczęszczasz lub uczęszczałaś, czy zmieniłabyś wybór?
Po wakacjach idę do technikum. Nie żałuję wyboru, bo jestem leniwym człowiekiem i nie wiem czy chciałoby mi się iść na studia xd
4. Wolisz odpoczynek bierny czy czynny?
Różnie bywa ;)
5. Jesteś bardziej duszą towarzystwa czy raczej samotnikiem?
Samotnikiem.
6. Czy chciałabyś się cofnąć w czasie? Jeśli tak, to do którego momentu Twojego życia i dlaczego?
 Czasy podstawówki. Mało je pamiętam, ale teraz wiem jaką miałam cudowną klasę :)
7. Wolałabyś być w związku z osobą, którą kochasz, czy z osobą, która kocha Ciebie?
Osoba, która kocha mnie... bo mi jest ciężko komuś zaufać, a co dopiero pokochać.
8. Niedługo są urodziny Twojej najlepszej przyjaciółki i obiecałaś jej, że przyjdziesz. Zaraz później dowiadujesz się, że Twoi rodzice zabierają Cię na Twoje wymarzone wakacje (właśnie w ten sam dzień, kiedy są urodziny Twojej przyjaciółki) i już mają bilety. Co robisz: odwołujesz wyjazd na wakacje czy ważne spotkanie z przyjaciółką?
Nie ma problemu... nie wiem czy jeszcze mam przyjaciółkę :c
9. Gdybyś zauważyła, że jakiś przestępca i Twój ukochany pies zaraz spadną z urwiska, a miałabyś możliwość uratować tylko jedną osobę, czyje życie byś wybrała?
Starałabym się obu, ale jak jedną...to psa... to oczywiste :)
10. Bardziej odnajdujesz się w świetle dnia czy w mroku nocy?
Noc. Cisza i spokój. Idealny czas na pisanie.
11. Spotykasz się z taką sytuacją: idziesz sobie spokojnie ulicą i nagle zaczepia Cię grupa ludzi. Proponuje ci spełnienie Twoich wszystkich marzeń w zamian za wykonanie pięciu przestępstw. Co robisz: przyjmujesz propozycję czy sama decydujesz o swoich marzeniach?
Moje marzenie się spełniło i w tym momencie.... a jednak mam marzenie xd Raczej sama o tym decyduje. Kiedy już się spełni będę widziała ile pracy w to włożyłam, aby wszystko było po mojej myśli.
 
Nominuję :
 
Jejciu dalej nie mam pojęcia... więc zostawię te co są :3 chociaż trzech z nich nie czytałam xd

Moje pytania:
1. Dobrze się czujesz w swoim ciele? Niektórzy mają masę kompleksów, a ty?
2. Zaufałabyś kolejny raz swojej najbliższej osobie?
3. Wolisz noc czy dzień?
4. Twoja ulubiona książka?
5. Zakochałaś/eś się kiedyś w postaci fikcyjnej? 
6. Jak zachowujesz się gdy skończy się Twoja ulubiona książka? Masz "kaca książkowego" czy raczej żyjesz normalnie? ;)
7. Lubisz czekoladę? ^^
8. Idziesz sobie ulicą i raptem zza zakrętu wyjeżdża rower. Ledwo się zatrzymujesz, a on jedzie dalej. Jak się zachowasz?
9. Wolisz przebywać w większym gronie, sam czy z przyjaciółmi?
10. Masz jakieś marzenie, w które wątpisz, że się spełni?
11. Plany na przyszłość? 


niedziela, 13 lipca 2014

(0, 1) "Nowe życie"

Zabijać. Po co? Inaczej świat legnie gruzach.
Ratować. Po co? Kiedy ludzkość wyginie, świat razem zniknie.

 

"Świat jest zbyt egoistyczny, by docenić ludzi nie z tej ziemi."


  Ludzie są mało oryginalni. Rodzą się, żyją, umierają. W którymś momencie przychodzi czas na zabawę, wspomnienia czy nawet założenie rodziny. W jej przypadku życie skomplikowało się o wiele bardziej i ani szkoła, ani kłótnie z przyjaciółmi czy rodzicami nie stanowiły największego problemu. Bardziej irytowało ją to, że akurat ona musiała być tą jedyną. W jednej chwili straciła wszystko. Od tamtej pory nie istniało dla niej słowo "normalność".
Nie jest żadną pięknością.
Nie jest też brzydka, lecz nie jest także człowiekiem. Wydaje się to dziwaczne, bo takie jest. Przez czternaście lat żyła jak zwykła nastolatka. Miała dom, rodzinę, przyjaciół i wszystko, czego zapragnęła. Nie nadużywała tego zbytnio. Na co dzień była raczej skromną dziewczyną. Była. Dobrze powiedziane.
  Jej życie runęło, kiedy skończyła piętnaście lat. Została porwana przez "ludzi", którzy tak naprawdę tylko połowę mieli z człowieka. Okłamywali ją przez te wszystkie lata. Przeszła okropne szkolenie ze starszymi osobami, ponieważ była najmłodszą z Arygonów.
  Arygoni to ludzie. Ludzie-ptaki. Kiedy jej o tym powiedziano, wyśmiała ich, a gdy dowiedziała się, że w niej także drzemie podobne ptaszysko, uciekła do swojego pokoju. Wtedy "to" się odrodziło.
Tamtego dnia im uwierzyła. Świat był w niebezpieczeństwie, dlatego potrzebowali więcej Arygonów. Dzisiaj już wszystko wie i nie ma im tego za złe.

***

   Pstryknęła palcami i kartka natychmiast zajęła się ogniem.
Dmuchnęła w resztki papieru, a wiatr zrobił resztę – rozwiał popiół, niosąc początek jej historii. W kółko spisywała to samo. Po co? Żeby nie zgłupieć i ułożyć to wszystko w głowie.
- Tu jesteś - powiedziała Mags. Była jedyną osobą, której w stu procentach ufała. Nie zajmowała się już niczym szczególnym,
gdyż nie pozwalał jej na to podeszły wiek. Oczywiście tak nie wygląda. Arygoni nie starzeją się tak jak ludzie – gdy brakuje im sił, jedzą robaki, aby zdobyć białko albo piją wodę z korzeni drzew. Jeśli jednak są daleko od lasu, udają się do sklepu po napoje wysoko energetyczne. Mags kiedyś uczyła nowych o historii przodków, a teraz siedzi za biurkiem w bibliotece, ponieważ nie szuka żadnych większych obowiązków.
- Tak - mruknęła przecierając kciukiem palce prawej dłoni. W ten sposób pojawiał się ogień.
- Jesteś strasznie spięta. - Kobieta podeszła do niej i delikatnie zaczęła masować jej kark. - Co dziś robiłaś?
- Nic - mruknęła wpatrzona w jeden punkt.
- Evelyn, wiem, że to dla ciebie trudne...
- No... - powiedziała.
- Evelyn! - krzyknęła Staruszka.
- No.
- Evelyn! - Dziewczyna poczuła porażenie na ramieniu. Odwróciła się, rzucając płomieniem ognia. Dopiero jasne światło doprowadziło ją do porządku.
- Mags! - krzyknęła, dobiegając do kobiety, która wylądowała pod ścianą. - Ile razy powtarzałam, żebyś tak nie robiła? - Potrząsnęła nią. - Mags? - Nie reaguje! Pod wpływem chwili uderzyła ją w policzek. - Mags! Żyj, potrzebuję cię.
- To dobrze. Może w końcu nauczysz się traktować staruszkę łagodniej - odezwała się złośliwie Mags. - Zbiórka - rzuciła. 

  Wstała, otrzepując spodnie i wyszła, nie zaszczycając dziewczyny ani jednym spojrzeniem. Evelyn siedziała na piętach, niedowierzając, że mogła ją nabrać. To prawda. Nie do końca panowała nad swoimi mocami i nie zawsze była obecna myślami, ale stara się.
Spotkanie odbywało się tylko dla wybranych osób. Trzeba było zjechać windą pod ziemię. Gdy Evelyn dotarła na miejsce, wszyscy ucichli.
- Panna Evelyn Jones znowu zapomniała o spotkaniu - zacmokał Profesor.

- Gdzie Mags? - zapytała dziewczyna, siadając na przeciwko chłopaka w jej wieku. Zawsze traktował ją z góry, twierdząc, że jest bardziej doświadczony niż ona, ale był tu tylko kilka miesięcy dłużej niż Evelyn.
- Wysłałem ją do lekarza. Miała poparzenie drugiego stopnia! - Arygoni zazwyczaj starają się być spokojni, ale kiedy chodzi o jakiegoś członka grupy, bywa różnie. - Czy ty kiedyś się nauczysz panowania nad swoją mocą? - wycedził, zaciskając dłoń w pięść.
- Przepraszam, Profesorze Dente - wymruczała, spuszczając głowę. Wiedziała, jak bardzo spaprała sprawę i to nie pierwszy raz.
- Nie mogę na to pozwolić, abyś spaliła mi wszystkich ludzi! I tak jesteśmy na wyginięciu. - Dente pomasował skroń. To nie wróżyło nic dobrego. - Będziesz pracować od dziś z Damen'em.
- Ale... - dziewczyna chciała się sprzeciwić.
- Bez dyskusji - uciął Profesor. - Heso, nie opuszczasz jej ani na moment i to jest rozkaz - dodał, widząc minę chłopaka.
- Jasne - wymruczał.
- Jeszcze dzisiaj przeniesiesz swoje rzeczy do pokoju Evelyn... a teraz przejdźmy do sedna sprawy.
Alex Dente upominał o wyjątkową ostrożność, kiedy wychodzą do miasta. Chodzi pogłoska o pojawieniu się Trygonów, czyli ludzi - wilków.

 

 

~*~
Witam, witam.
To jest wprowadzenie i pierwszy rozdział mojego opowiadania. Nie jestem do końca przekonana czy mi to wyjdzie, ale warto spróbować ;)
Zachęcam do komentowania i zadawania pytań. / Normalna ;*