piątek, 25 lipca 2014

(0, 2) Zabawa zabawą, lecz praca czeka.


Nawet Ci, którzy ratują świat mają ograniczone możliwości.

  Evelyn Jonest wyszła zła – a raczej wściekła – ze spotkania.. Alex dokładnie wiedział jak działają na siebie i zrobił to specjalnie! Ugh...już ja dam mu kiedyś popalić - pomyślała dziewczyna przemierzając długi korytarz.
- Evelyn! - Usłyszała za sobą potężny głos Alex'a. Świetnie, jeszcze tego by brakowało, żeby czytał jej w myślach.
- Co?! - warknęła, odwracając się do niego.
- Nie tym tonem - ostrzegł. - Do gabinetu.
- Nie zdążyłam dojść do pokoju, a już coś nabroiłam? - rozłożyła bezradnie ręce.
- Takie życie, maleńka. Idziemy - dodał ostrzej. Bez dalszego dyskutowania ruszyła za nim. Profesor Dente rozejrzał się po korytarzu.
- Damen! - krzyknął w korytarz na prawo. - Zdaje mi się czy miałeś czekać na mnie pod gabinetem?
- Zdaje się panu! - odkrzyknął mu chłopak.
- Heso! Mam cię ściągnąć tu siłą, czy sam przyjdziesz?
- Nie będę przebywał z nią w jednym otoczeniu!
- A ja mam to w dupie - warknął Profesor. Zamachnął się ręką i przyciągnął Damen'a za koszulę. Trochę za szybko, dlatego uderzył o ścianę. Dopiero poznaje swoją nową moc.
- Sorcia, jeszcze nad tym nie panuje - mruknął beztrosko Alex. Evelyn zachichotała pod nosem. Taki profesor to tylko tutaj. Witajcie w akademii "Pod kluczem"! Buahaha. Eghem Evelyn ogarnij swoje myśli.
- Kiedyś było o wiele łatwiej zajmować się młodzieżą - mruknął Alex Dente, prowadząc ich do swojego gabinetu. - Ta dzisiejsza strasznie pyskuje i pewnie myśli, że ujdzie im to na sucho.
- Tak jak zawsze - odparł obojętnie Damen. - To jest życie, kochanie.
- Przymknij się, Heso. Rozmawiam ze swoim drugim ja - warknął na niego Profesor. Chłopak uniósł ręce w geście poddania. Dotarli do gabinetu.
- Siadać - rozkazał Alex.
- Jedna kanapa? Ja i on? - prychnęła.Evelyn. - To się nie uda.
- Zapomniałaś, skarbie? Mamy wspólny pokój - zaświergotał Damen. Jones zmrużyła oczy.
- Nie. Mów. Do. Mnie. Skarbie - wycedziła, opadając na kanapę.
- Jasne, skarbie - powiedział obojętnym tonem. Jedynie dzięki swojej szybkości zdążył uciec od kuli ognia, którą wysłała mu Evelyn Jones.
- Dość tego - warknął Alex Dente, unosząc obie ręce do góry. Swoją moc skierował w dwójkę nastolatków. Podniósł do góry i rzucił na kanapę. - Powiedziałem siadać.
- No dobra. Spokojnie. Tylko się droczyliśmy - wytłumaczyła dziewczyna.
- Spaliłaś mi kwiatka! - powiedział z wyrzutem Alex. - Od mamusi! - westchnął, przywracając kamienną twarz, na której widok od razu każdy dostawał dreszczy. Otworzył jedną z szuflad biurka w poszukiwaniu pudełka.Wyjął je na wierzch.
- No i mam - mruknął, podając swoim uczniom dwa zwykłe zegarki, które wyciągnął z pudełka.
- Wiem, spóźniłam się dzisiaj na zebranie, ale... - zaczęła dziewczyna, lecz Profesor uciszył ją machnięciem ręki.
- Zakładać, bez gadania - spojrzał wymownie na Damen'a. Podopieczni Alex'a założyli zegarki. - Świetnie. Teraz, gdy tylko się oddalicie od siebie na kilka metrów, porazi was prąd, a wasze moce nie będą działać - obwieścił wesołym tonem. - I nawet nie próbuj go spalić, Evelyn. Możecie iść. Może w końcu zaczniecie siebie tolerować. Jak mamy iść na polowanie, skoro wolicie siebie nawzajem zabić? Trygoni was zjedzą, a nawet tego nie zauważycie.
- Bez przesady, Profesorze - prychnął Damen, wycofując się do wyjścia.
- Trzy, dwa... - odliczał Alex. Spadło do zera i obaj uczniowie zostali porażeni prądem. - Ups, za daleko.
Profesor wrócił do przeglądania swoich papierów.
- Idziemy Evelyn - powiedział chłopak, zaciskając zęby. Dalej czuł wstrząs.
- Nie będziesz mi rozkazywał - żachnęła dziewczyna, odrzucając włosy na bok.
- Nie? Wystarczy jeden krok, a prąd się znowu odezwie.
- Nie! - krzyknęła, szybko wstając z kanapy. - Jesteś kochany, Profesorze - rzuciła na odchodne.
- Wszyscy mnie kochają! - odkrzyknął Alex, a w tym czasie w drzwiach z Damen'em i Evelyn minęła się Aila. Spojrzała na nich ze zdziwieniem i zamknęła za sobą drzwi.
- Co im się stało? - zapytała zszokowana.
- Zastosowałem metodę zegara - mruknął zadowolony z siebie Alex. - O, przyniosłaś kawę - powiedział, wyciągając rękę po kubek. Idealnie się do niego przysunął.
- Duma mnie rozpiera, że to ja odkryłam u ciebie tę moc - zachwyciła się Aila, siadając na kanapie.
- Nie powinnaś być na zajęciach? - zapytał Alex, popijając gorący napój.
- Niedziela. Wolne od pracy.
- Niedziela. Mnóstwo roboty z tymi bachorami bez zajęcia - westchnął.
- Daj spokój. Mamy tak mało ludzi...a Trygoni się zbliżają. - Aila czuła, że dobry humor rozpadł się na dobre. Koniec błogiej sielanki, która trwała kilka miesięcy. Trygoni nabrali siły i chcą zemsty.

***

W tym czasie Rosie Orey była u Mags. Kochanej staruszki, która zawsze służyła z pomocą. Tym razem chodziło o moc dziewczyny. Nie umiała nad nią zapanować i znikała w najmniej odpowiednich momentach. Sklepy, łazienki, miejsca publiczne zatłoczone przez ludzi.
- Chyba jak się boję, to znikam - wyznała Rosie swoim słodkim głosikiem.
- Sprawdzimy to - powiedziała Mags. - Pomyśl o czymś strasznym, wstydliwym dla ciebie. Święty Boże nie skupiaj się tak, bo jeszcze bąka puścisz.
- Mags - zajęczała dziewczyna.
- Przepraszam. Zbyt dużo czasu spędzam z Evelyn.
- Zdecydowanie - potwierdziła Rosie i zniknęła. - Hej! Gdzie moje ręce?!
- Spokojnie, co ci siedzi teraz w głowie?
- Eve - szepnęła. - Boje się Evelyn? Ale ona jest słodka.
- Do najsłodszych nie należy - mruknęła Mags.


~*~
Oj zdecydowanie do najsłodszych nie należy.
Em trochę mało poważna byłam przy pisaniu i rozdział...taki :D
Normalna ;*

1 komentarz:

  1. "A ja mam to w dupie"-Najlepszy tekst ever :D
    Notka wspaniała *.*
    Czekam na następny! :D

    OdpowiedzUsuń